wtorek, 12 kwietnia 2016

Baracoa

Właśnie tu w październiku 1492 roku wszystko się zaczęło. Dobijając do brzegu Kolumb był przekonany, że odnalazł wyspę Cipangu, czyli Japonię. W dzienniku zapisał, że ujrzał „najpiękniejszą krainę jaką widziały ludzkie oczy”. Orientował się na specyficzną górę o kształcie kowadła. To Yunque, wznosząca się 575 m ponad poziom morza. Dobrze ją widać, to ledwie 10 km od Baraca. Dziś znajduje się tam rezerwat biosfery UNESCO. Teren porastają m.in. rzadkie odmiany paproci i orchidei, a ozdobą jest szczególna palma coco thrinas, kształtem przypominająca dmuchawce.

Pomnik Kolumba

Szczyt Yunque podziwiamy z hotelowego basenu. Ulokowany niemal w samym centrum miasta, na wysokiej skarpie, hotel El Castillo ma świetne położenie. Z jednej strony roztacza się widok na starówkę i morze, z drugiej na góry z charakterystycznym „kowadłem” na czele.

O miejsca w hotelu nie jest łatwo. Mimo dużo wcześniejszej rezerwacji i opłaty z góry. W sezonie każdego dnia ktoś odchodzi z kwitkiem. Tuż po naszym zakwaterowaniu przyjechała grupa Niemców. Mieli wszystko opłacone, mieli rezerwację, ale zabrakło dla nich miejsc. Na Kubie mamy socjalizm w praktyce. Miejsca w hotelach, w restauracjach i samolotach rozdziela państwowy monopolista. Według uznania i znajomości.

Widok na miasto z hotelu El Castillo

Baracoa została założone w 1511 roku przez Diego Velazqueza, była pierwszą stolicą hiszpańskiej Kuby. Na nabrzeżu, tuż przy murach dawnej twierdzy, zamienionej dziś w niewielkie muzeum, ustawiono pomnik Kolumba, jedyny na wyspie.

Miasto leży na kubańskim „końcu świata”, na wschodnich krańcach wyspy. Dlatego nie jest łatwo się tu dostać. Punktem przesiadkowym może być drugie co do wielkości miasta kraju, czyli Satntiago de Cuba. Stamtąd to kilka godzin jazdy, w sporej części krętą, górską drogą.

Krzyż Kolumba. Cruz de la Parra


Plan może wyglądać tak: rano wyjazd z Santiago, na obiad docieramy do Baracoa. Tuż za miastem, nad rzeką jest ciekawa restauracja. Schowane pod gałęziami drzew miejsce ma dobrą kuchnię, serwuje zupę w oryginalnych talerzach zrobionych z bambusowego pnia. Następnie zwiedzanie miasta lub rekreacja nad rzeką (na turystów czekają łódki). Wieczorem warto wyjść do jednego z tutejszych klubów. Ulokowane są w samym centrum, najsłynniejszy to Casa de la Trova Znajduje się tuż przy katedrze (tej samej, w której przechowywany jest krzyż przywieziony przez Kolumba). Otwarty od 21.00, przyciąga turystów, którzy chcą posłuchać kubańskiej muzyki i potańczyć.

Nasz autokar w Baracoa

Rano spacer po centrum i powrót do Santiago, bo tam też sporo atrakcji. Po drodze zatrzymujemy się oczywiście w Guantanamo.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Kubańska waluta, ceny i opłaty

Na wyspie funkcjonują dwie oficjalne waluty: peso kubańskie (Peso Nacionale lub Peso Cubano – CUP) i peso wymienialne (Peso Convertible – CUC ). To drugie, w socjalistycznym kraju zastępuje dolary i euro. Zobacz też: Kuba, relacja z wycieczki.

Peso wymienialne, czyli CUC


Kubańczycy otrzymują wynagrodzenie w Peso Nacionale. Za tę walutę mogą zrobić zakupy w sklepach na kartki. Nabędą tam podstawowe produkty, takie jak  np. ryż, fasola i zapałki. Turystom pieniądze te raczej się nie przydadzą, ponieważ od obcokrajowców niemal wszędzie wymagane jest peso wymienialne (CUC). No chyba, że chcemy kupić owoce na straganie, tam przyjmą również CUP. W sklepach dla Kubańczyków nie kupimy niczego, ponieważ tam potrzebne są przydziałowe kartki.

Tak więc turyści posługują się peso wymienialnym (CUC). W tej walucie podawane są ceny w restauracjach, barach, pozostałych sklepach i wszystkich turystycznych atrakcjach.

Stosunek wartości CUC do CUP. Peso wymienialne jest 25 razy więcej warte od peso kubańskiego. Jak je odróżnić? Na banknotach CUC znajdują się przedstawienia pomników, a na CUP podobizny bohaterów narodowych. Łatwo zapamiętać, wystarczy skojarzyć, że pomniki są cenniejsze od ludzi. I to aż 25 razy.

CUC, banknot z pomnikiem Che Guevary


Peso wymienialne to banknoty od 1 do 100 oraz monety. Waluty tej nie znajdziemy nigdzie poza Kubą, nie ma więc co szukać CUC w polskich kantorach.

Wymiana

Pieniądze można wymienić już na lotnisku po przylocie. Jest tam dobry kurs, porównywalny do tego, który jest w innych miejscach, na pierwsze wydatki można śmiało wymienić. Kantory znajdują się na zewnątrz lotniska. Później transakcje możliwe są w bankach, w niektórych hotelach oraz niezbyt rozbudowanej sieci kantorów CADECA. Przy wymianie trzeba okazać paszport.

Kantorów jest mało. Lepiej nastawić się na gotówkę.

Kurs (marzec 2016): 1 EUR = 1,05 CUC.

Jeśli na koniec wycieczki zostanie nam peso, to możemy je wymienić na EUR lub USD na lotnisku. Kantor znajduje się w hali odlotów, obok strefy wolnocłowej. Kurs jest oczywiście mniej korzystny, ale w normie. W marcu 2016 roku wynosił: 1 CUC = 0,85 EUR.

Mniejsze kwoty bez problemu wydamy na lotnisku czekając na samolot. W jedynej kawiarni na hali odlotów mała woda kosztuje 1,5 CUC, a kanapka 6 CUC. W niewielkiej strefie wolnocłowej jest głównie alkohol, w tym oczywiście rum.

W sklepie na kartki. Tu Kubańczycy płacą CUP

Co lepiej, euro czy dolary?

Zdecydowanie euro. Od dolarów amerykańskich pobierany jest 10 proc. podatek. Dotyczyć to może również transakcji kartami kredytowymi (cena przeliczana przez banki na USD), stąd też na Kubie bardziej opłacają się transakcje gotówkowe.

Podatek ten dotyczy tylko USD. Na Kubie poza euro i dolarami amerykańskimi wymienić można także dolary kanadyjskie, funty szterlingi i franki szwajcarskie.

Opłata wylotowa (lotniskowa)

Od 2016 roku nie ma już obowiązkowej opłaty wylotowej z Kuby, o której pisze jeszcze wiele przewodników. Opłata ta wynosiła 25 CUC i była pobierana na lotnisku. Dziś jest już po prostu wliczona w cenę biletu.

Ceny (dla turystów):

- woda 0,5 l = 1 CUC
- piwo 0,3 l = 1,5 CUC
- mojito w barze/restauracji = od 3 do 5 CUC
- kawa = 1 – 2 CUC
- rum 0,5 l = 7 – 10 CUC
- obiad w restauracji = ok. 15 CUC
- internet = 2 CUC za godzinę, więcej o tym w artykule: Internet na Kubie
- przejażdżka starą taksówką po Hawanie = 30 CUC. Tyle samo kosztuje wieczór w jednym z klubów serwujących muzykę w stylu Buena Vista Social Club (w cenie są 3 drinki).

W sklepach, w których płacimy CUC wybór towarów jest dużo większy

Jak widać na Kubie nie jest tanio. Funkcjonują tam obok siebie dwa równoległe światy. Kubańczycy zarabiają bardzo mało (przynajmniej oficjalnie). Miesięczna pensja wynosi 20-30 EUR, a jednocześnie ceny dla turystów są wysokie, byle drink w barze kosztuje min. 3 EUR, a obiad 15. Tak więc przeciętny Kubańczyk, w ciągu miesiąca zarabia na dwa turystyczne obiady.

Propozycja wycieczek na Kubę.


piątek, 1 kwietnia 2016

Santiago de Cuba

Jedno z ważniejszych kubańskich miast. Powinno znaleźć się w programie każdej ambitnej wycieczki. Z wizyty na pewno będą zadowolone osoby zainteresowane historią. W Santiago znajduje się bowiem kilka ważnych z tego punktu widzenia miejsc. Założone przez hiszpańskiego konkwistadora Diego Velázquez de Cuéllara w 1514 roku szczyci się chociażby najstarszym zachowanym budynkiem na wyspie. W okresie kolonialnym, przez pewien czas, było stolicą kraju i drugim po Hawanie, najważniejszym portem w Nowym Świecie. Od ataku na tutejsze koszary Moncada Fidel Castro rozpoczął kubańską rewolucję.

Widok z murów Castillo del Morro

Miasto położone jest na południo-wschodnim końcu wyspy, w odległości niemal 900 km od Hawany. Ze stolicy najwygodniej dostać się tu samolotem. Przelot zajmuje od 1,5 do 2 godzin, w zależności od rodzaju samolotu, który akurat zostanie podstawiony.

Międzynarodowe lotnisko nosi imię Antonio Maceo, urodzonego w Santiago bohatera walk o niepodległość Kuby z XIX wieku. Jest zaskakująco niewielkie. Z samolotu pieszo wędruje się do małej hali przylotów, w której jest tylko jedna taśma bagażowa. Dzięki temu tracimy tu mało czasu, bagaże pojawiają się szybko i można ruszać w drogę.

Jeden z kolonialnych budynków w Santiago

To najcieplejsze miejsce na Kubie. Po dwugodzinnym locie od razu wyczuwamy dużą różnice w temperaturze w stosunku do Hawany. Upalnie jest tu już na samym początku marca, choć formalnie, to jeszcze jest zima. Najwyższe temperatury są w lipcu, akurat w porze obchodzonego tu wtedy karnawału. Ważne dla miasta wydarzenie, z kilkusetletnią tradycją ma miejsce pomiędzy 18 a 27 lipca.

Karnawał w Santiago

Zwiedzanie Santiago zaczynamy od wizyty w twierdzy Castillo del Morro (oficjalna nazwa to Castillo de San Pedro de la Roca). Położony nad morzem zamek wpisany został na listę UNESCO jako przykład wyjątkowo dobrze zachowanej hiszpańskiej architektury obronnej. Przy okazji można zjeść obiad w restauracji znajdującej się przed wejściem do twierdzy. Warto, bo z tarasu rozpościera się piękny widok.

Turystów przyciąga ładne centrum miasta, gdzie wokół placu Parque Céspedes wznoszą się najbardziej charakterystyczne budynki, w tym monumentalna katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Catedral Metropolitana de Nuestra Senora de la Asuncion). Tuż obok znajduje się dom Diego Velázqueza, uważany za najstarszy budynek na Kubie (pierwsza połowa XVI wieku). Dziś mieści się w nim muzeum. Na środku placu ustawiono pomnik Carlosa Manuela de Céspedesa, dziewiętnastowiecznego bohatera narodowego, wsławionego walką o zniesienie niewolnictwa. Po jego lewej stronie dumnie wznosi się ładny hotel Casa Granda, ongiś chętnie wybierany przez kubańskie elity, dziś zdominowany przez turystów. Dalej mamy ratusz, z balkonu którego Fidel Castro wygłosił przemówienie ogłaszające zwycięstwo nad wojskami Batisty.

Parque Céspedes, katedra

A skoro o rewolucji mowa, to wszystko zaczęło się właśnie w Santiago. Będąc tu nie raz usłyszycie o 26 lipca. W oficjalnej wykładni najnowszej historii Kuby dzień ten zajmuje szczególne miejsce. W 1953 roku Fidel Castro z grupą bojowników próbował zająć tutejsze koszary. Atak się nie powiódł, większość rewolucjonistów zginęła, a datę tę potraktowano jako symboliczny początek rewolucji.

Dawne koszary są dziś miejscem, które odwiedzają wycieczki. W jednym ze skrzydeł dużego budynku ulokowano muzeum, którego głównym celem jest kultywowanie pamięci ataku z 26 lipca. W pozostałych pomieszczeniach znajduje się szkoła. Muzeum w dawnym stylu, nie najlepszej jakości, może być atrakcją dla osób zainteresowanych historią kubańskiej rewolucji.

Koszary Moncada

Nieopodal parku Cespedes znajduje się Museo Bacardi, najstarsze muzeum na Kubie, istnieje od 1899 roku. Kolekcja jest różnorodna (może lepszym określeniem byłoby słowo: przypadkowa), od eksponatów z czasów wojny o niepodległość po egipską mumię

Wartym odwiedzenia miejscem jest również tutejszy cmentarz Santa Ifigenia. Tu pochowany jest jeden z ważniejszych narodowych bohaterów, José Martí, poeta, pisarz i przywódca ruchu niepodległościowego drugiej połowy XIX wieku. Na jego grobie ustawiony jest największy monument. Tuż obok znajduje się grobowiec Emilio Bacardi. Zmarły w 1922 roku przedsiębiorca był  również politykiem i pisarzem, ale do historii przeszedł jako jeden z twórców najsłynniejszej na świecie wytwórni rumu. Nieco dalej znajdujemy grób Compay Segundo, kompozytora, gitarzysty i wokalisty, współtwórcy zespołu Buena Vista Social Club. Jego dziełem jest m.in. piosenka "Chan Chan".

 Compay Segundo, Chan Chan

Uwaga! Przy wejściu na cmentarz obowiązują bilety, również na fotografowanie. Obiekt jest pod specjalnym nadzorem mundurowych i nie wolno wchodzić na jego teren kiedy pada deszcz. Ta dziwna z pozoru reguła, wyda się oczywista, kiedy już znajdziemy się na terenie nekropolii. Wyłożone marmurem aleje zasłużonych w czasie deszczu są pełne wody.

Grób  Compay Segundo

Santiago de Cuba, drugie co wielkości miasto na wyspie, jest przystankiem przed dalszymi podróżami. Stąd ruszamy na wschodni kraniec wyspy, do Baracoa, czyli najstarszej osady na Kubie. Po drodze przejeżdżamy przez Guantanamo.

wtorek, 29 marca 2016

Incentive

Kuba zrobiła się modnym turystycznym kierunkiem. Ze względu na liczne atrakcje jest dobrym miejscem do organizacji imprez firmowych, wyjazdów motywacyjnych, etc.

Przejażdżka zabytkowymi samochodami
Wycieczka z aspiracjami poznania wszystkich największych atrakcji wyspy wymaga 12 dni, wliczając przeloty, czyli 10 dni na miejscu. Program minimum da się zrealizować w 7 dni. W tym przypadku proponujemy ograniczenie się do zwiedzania Hawany, regionu Pinar del Rio (Vinales) oraz wypoczynku w Varadero. Ot przykładowy program:

KUBA 7 DNI

Dzień 1: Warszawa – Hawana
Przelot na Kubę z przesiadką w jednym z europejskich portów lotniczych. Transfer do hotelu, zakwaterowanie, kolacja i nocleg.

 
W Hawanie

Dzień 2: Hawana
Zwiedzanie głównych atrakcji starówki. Wizyta w Muzeum Rumu, przejazd słynnymi starymi taksówkami oraz wieczór w jednym zklubów w stylu Buena Vista Social Club.

Dzień 3: Hawana – Vinales – Hawana
Jednodniowa wycieczka, wśród atrakcji malownicze krajobraz Vinales, przejażdżka łodziami po podziemnej rzece oraz wytwórnia cygar.

Dzień 4: Hawana – Varadero
Przejazd do jednego z bardziej znanych nadmorskich kurortów. Wypoczynek na pięknej plaży.

Varadero

Dzień 5: Varadero
Wypoczynek w hotelu w standardzie all inclusive.

Dzień 6: Varadero – Hawana
Wypoczynek w Varadero. Popołudniu przejazd na lotnisko w Hawanie. Wylot do Polski.

Dzień 7: Hawana – Warszawa
Przelot do Warszawy z przesiadką w jednym z europejskich portów lotniczych.

Więcej informacji na ten temat: Kuba - wyspa jak wulkan gorąca.

piątek, 25 marca 2016

Pinar del Río i Viñales

Region ten uważany jest za jedno z najładniejszych miejsc na Kubie. Prowincja Pinar del Río znajduje się w zachodniej części wyspy, na jej terenie leży słynna dolina Viñales.

Viñales
Malowniczy teren oraz sąsiedztwo Hawany sprawia, że każdego dnia przyjeżdża tu wielu turystów. Ze stolicy to zaledwie 2,5 godziny jazdy. Droga jest dobra, dwupasmowa, a ruch na niej niewielki. Na trasie jest ładny, nowoczesny (państwowy) zajazd, w którym zatrzymują się wycieczki. Są tu toalety, bar i sklepiki z pamiątkami. Najczęściej jest to pierwsze miejsce poza Hawaną, które odwiedzają turyści. Zresztą wszystko zrobione jest tu właśnie dla nich i niewiele ma wspólnego z kubańskimi realiami. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś to starannie reżyseruje. Nawet rolnik wychodzący z pola na parking dla autokarów wygląda jak model wydelegowany do fotograficznych objęć z turystami.

Wzgórza Viñales

O czterdzieści minut jazdy od zajazdu znajduje się pierwsza atrakcja, taras widokowy, z którego podziwiamy wyjątkowej urody wapienne wzgórza. Uformowane 150 mln lat temu ostańce erozyjne, zwane mogotami, dziś zachwycają, tworząc jeden z piękniejszych kubańskich krajobrazów. W 1999 roku Valle de Viñales wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

W wytwórni cygar

Tuż obok tarasu widokowego znajduje się pięknie położony Los Jazmines Hotel.

Kolejną z atrakcji są jaskinie krasowe. Wydrążone przez wodę szczeliny służą dziś turystyce. Najpierw niezbyt długi spacer wewnątrz groty, później przejażdżka łodzią, w czasie której podziwiamy stalaktyty przeróżnych kształtów. Miejscowi pokazują te przypominające suszący się tytoń, butelkę szampana, trzy statki Kolumba, konika morskiego, węża i krokodyla.

Stolica cygar

Rolniczy i słabo rozwinięty gospodarczo region Pinar del Río słynie z tytoniu najlepszej jakości. Tu jest uprawiany i suszony. Tu powstają też znane kubańskie cygara, choć już jakiś czas temu część znanych producentów przeniosło się do Hawany. Jadąc przez prowincję oglądamy pola, małe i skromne domki należące rolników oraz zbite z desek, koślawe suszarnie, jakby żywcem przeniesione z XIX wieku.

Fragment słynnego murala
Wycieczki oczywiście mają zaplanowaną wizytę w jednej z wytwórni cygar, gdzie można zobaczyć cały proces, od suszenia po zwijanie cygar oraz nabyć to miejscowe spécialité. Choć może kupować nie warto, wszak palenie rzucił już nawet Fidel Castro, oznajmiając, że cygara są dobre dla kubańskiej gospodarki, ale bardzo szkodliwe dla zdrowia.

Mural De La Prehistoria

Jednym z obrazów-symboli regionu stał się olbrzymi, kolorowy malunek na jednej ze stromych skał. Wykonany na zlecenie Fidela Castro, przedstawia ewolucję człowieka aż po ostatni etap rozwoju, którym jest „człowiek socjalizmu". Wycieczki odwiedzają to miejsce najczęściej przy okazji obiadu, ponieważ u stóp góry zlokalizowana jest duża restauracja obsługująca turystyczne grupy.

Rolnik pozujący turystom
Przedstawiony wyżej program to plan na jednodniową wycieczkę z Hawany. Wyjeżdżamy po śniadaniu, wracamy na późną kolację.

środa, 23 marca 2016

Internet na Kubie

Przyzwyczailiśmy się, że dostęp do sieci jest czymś zupełnie oczywistym. Tymczasem na Kubie jest to dobro luksusowe, o którym przeciętny Kubańczyk może tylko pomarzyć.

Internet na wyspie jest, ale mocno ograniczony. System działa tak, żeby dostęp do sieci mieli przede wszystkim turyści. To ze względu na duże znaczenie tej gałęzi gospodarki w kubańskiej ekonomii. Dziś turystyka jest drugą gałęzią gospodarki (po przemyśle farmaceutyczno-medycznym), ale jeśli sektor turystyczny będzie nadal rozwijał się tak szybko, to wkrótce wysunie się na prowadzenie.

Strefy bezprzewodowego internetu oznaczone są w ten sposób

Internet dla turysty

W wielu hotelach (nie we wszystkich!) jest sieć bezprzewodowa, najczęściej ograniczona do lobby hotelowego. Żeby się do niej zalogować potrzebujemy karty-zdrapki, którą można kupić w specjalnych sklepach lub w recepcji hotelu. Urzędowa cena to 2 CUC, czyli peso wymienialne (8-9 zł) za godzinę. Problemy są dwa:

Po pierwsze internet jest wolny i jeśli kilka osób jednocześnie próbuje z niego skorzystać, to mogą być trudności z zalogowaniem się. Dlatego osoby koniecznie potrzebujące łączności wstają w nocy lub pojawiają się w recepcji hotelu wcześnie rano.

Zobacz też artykuł: Kuba, relacja z wycieczki.

Karta dzięki, której można skorzystać z internetu


Po drugie nie zawsze uda się kupić kartę. Sklepy zamykane są wczesnym popołudniem, a w wielu hotelach pracownicy recepcji rozkładają ręce informując, że karty były, ale wszystkie zostały sprzedane. Dlatego lepiej kupić kilka sztuk na zapas.

Internet dla Kubańczyków

Według szacunków dostęp do internetu na Kubie ma tylko od 3 do 5 proc. ludności. Jego zasięg jest ściśle reglamentowany i jak na kubańskie kieszenie drogi. W prywatnych domach jest zakazany.

Panel logowania
Na całej wyspie działa 35 publicznych hot spotów, czyli  stref bezprzewodowego internetu (działają dopiero od lipca 2015 r., wcześniej jedyną szansą było złapanie sieci hotelowej). Zlokalizowane są głównie w centrach miast, m.in. w Hawanie, Santa Clara, Santiago de Cuba, Holguin, Pinar del Rio i Camagüey. 35 stref na 11 mln ludzi! Korzystanie z tego dobrodziejstwa jest odpłatne, w ramach państwowego monopolisty telekomunikacyjnego Etecsa. Cena taka, jak dla turystów, ok. 2 euro za godzinę, czyli mniej więcej równowartość 7 proc. miesięcznej pensji.

W takiej sytuacji Kubańczycy próbują radzić sobie w inny sposób. Od kilku lat przebojem na wyspie jest tzw. pakiet tygodniowy (Paquete Semanal). Ktoś (do dziś nie wiadomo kto, podejrzewa się o to również osoby powiązane z władzami) każdego tygodnia ściąga duże ilości internetowych treści. Są wśród nich m.in. wiadomości ze świata, gry oraz popularne zachodnie filmy. Następnie przegrywane jest to na nośniki pamięci USB i sprzedawane za pośrednictwem sieci potajemnych dilerów. Nowy pakiet ukazuje się w każdy piątek i wtedy jego cena jest najwyższa. Najtańszy jest ostatniego dnia, czyli w czwartek.


Młodzi Kubańczycy w jednym z publicznych hotspotów

Jednym z bardziej pożądanych towarów na Kubie są telewizory. Jeśli zwrócicie uwagę na zdjęcia pokazujący Kubańczyków przyjeżdżających na wyspę z Florydy, to niemal każdy dźwiga plazmę nowej generacji. Służą właśnie do tego, do oglądania treści internetowych przekazywanych za pomocą pamięci USB. A także do oglądania dyskretnie dostarczanych amerykańskich kanałów telewizyjnych. W Hawanie to dość popularne, całe kamienice mają konspiracyjne okablowanie. Bez problemu można podłączyć się do takiej kablówki, oczywiście za odpowiednią opłatą. Nielegalne treści z internetu dystrybuowane na masową skalę oraz piracka telewizja z USA, jak to możliwe w totalitarnym kraju, w którym kontroluje się wszystko i wszystkich?! Być może proceder ten ma miejsce za cichym przyzwoleniem władz, które również z tego mogą czerpać korzyści finansowe.

Tu znajdują się przykładowe programy wycieczek na Kubę.

wtorek, 22 marca 2016

Barack Obama z wizytą na Kubie

Od dwóch dni media poświęcają mnóstwo czasu Kubie. Barack Obama wylądował!

Po 88 latach prezydent Stanów Zjednoczonych ponownie postawił stopę na wyspie. Stąd to zainteresowanie. Szczegółów jest mnóstwo. Portale internetowe donoszą nawet co Obama napisał na Twitterze. Oto cytat:

¿Que bolá Cuba? Just touched down here, looking forward to meeting and hearing directly from the Cuban people.

Czyli pan prezydent pyta Kubańczyków: "Jak wam leci?". I dodaje, że chce się tego osobiście od nich dowiedzieć. Dowie się? Raczej nie. Na Kubie ciągle mamy dyktaturę, totalitarny ustrój i sprawnie działającą policję polityczną, która profilaktycznie pozamykała opozycjonistów. Na pewno też dołoży starań, żeby żadne demonstracje nie zakłóciły wizyty znamienitego gościa.

Poza tym internet jest reglamentowany, zwykły Kubańczyk nie ma do niego dostępu, więc zapewne nie dowie się co Obama napisał do niego na Twitterze.

Kubańska i amerykańska flaga znowu obok siebie

Wizyta oczywiście jest historyczna i przełomowa. USA, po ponad pięćdziesięciu latach przerwy, nawiązuje stosunki dyplomatyczne z Kubą. Do pełnej normalizacji droga jest jeszcze długa i wcale nie tak oczywista, jakby to się na pierwszy rzut oka mogło wydawać. Polscy dziennikarze, chyba nie do końca rozumiejąc sytuację, zbyt łatwo podają informacje o zniesieniu embarga i milionach amerykańskich turystów, którzy za chwilę przybędą na wyspę. Prezydent Obama bez zgody Kongresu nie może znieść embarga, a zdominowany przez Republikanów Kongres jest temu przeciwny. Na razie możemy więc mówić jedynie o poluzowaniu embarga i zezwoleniu na wakacje na Kubie tylko wybranym grupom obywateli USA. A co przyniesie przyszłość, to się dopiero okaże.

Na razie, pierwszą pozytywną konsekwencją wizyty Obamy na Kubie jest masowy napływ dziennikarzy, którzy obok typowych obrazków przekazują światu także informacje o rzeczywistej sytuacji politycznej i gospodarczej na wyspie.

Każdy kto był ostatnio na Kubie wie, że Ameryka cieszy się tam wielką popularnością. Flagi USA widać w wielu miejscach, miejscowi chętnie noszą ubrania w tych barwach. To bardzo ciekawe zjawisko, szczególnie w komunistycznym kraju, po kilkudziesięciu latach ideologicznej walki. Kiedy rozmawiałem o tym z Kubańczykami nie kryli swoich nadziei związanych z wizytą Obamy. Być może nawet mocną ją przeceniają, sądząc, że tuż po niej Kuba stanie się demokratycznym i zasobnym krajem.

PS. Bracia Castro jeszcze nie złożyli broni. Myli się ten, kto uważa, że na Kubie komunizm już upadł i za chwilę będzie tam druga Ameryka. Przy okazji wizyty Obamy doszło do symptomatycznego incydentu. Prezydent USA próbował objąć Raula Castro, co spotkało się z niechętną reakcją Kubańczyka. Wszystko zarejestrowały kamery, można to zobaczyć tu >>>.

Więcej na temat tego, jak wygląda dzisiejsza Kuba.