środa, 23 marca 2016

Internet na Kubie

Przyzwyczailiśmy się, że dostęp do sieci jest czymś zupełnie oczywistym. Tymczasem na Kubie jest to dobro luksusowe, o którym przeciętny Kubańczyk może tylko pomarzyć.

Internet na wyspie jest, ale mocno ograniczony. System działa tak, żeby dostęp do sieci mieli przede wszystkim turyści. To ze względu na duże znaczenie tej gałęzi gospodarki w kubańskiej ekonomii. Dziś turystyka jest drugą gałęzią gospodarki (po przemyśle farmaceutyczno-medycznym), ale jeśli sektor turystyczny będzie nadal rozwijał się tak szybko, to wkrótce wysunie się na prowadzenie.

Strefy bezprzewodowego internetu oznaczone są w ten sposób

Internet dla turysty

W wielu hotelach (nie we wszystkich!) jest sieć bezprzewodowa, najczęściej ograniczona do lobby hotelowego. Żeby się do niej zalogować potrzebujemy karty-zdrapki, którą można kupić w specjalnych sklepach lub w recepcji hotelu. Urzędowa cena to 2 CUC, czyli peso wymienialne (8-9 zł) za godzinę. Problemy są dwa:

Po pierwsze internet jest wolny i jeśli kilka osób jednocześnie próbuje z niego skorzystać, to mogą być trudności z zalogowaniem się. Dlatego osoby koniecznie potrzebujące łączności wstają w nocy lub pojawiają się w recepcji hotelu wcześnie rano.

Zobacz też artykuł: Kuba, relacja z wycieczki.

Karta dzięki, której można skorzystać z internetu


Po drugie nie zawsze uda się kupić kartę. Sklepy zamykane są wczesnym popołudniem, a w wielu hotelach pracownicy recepcji rozkładają ręce informując, że karty były, ale wszystkie zostały sprzedane. Dlatego lepiej kupić kilka sztuk na zapas.

Internet dla Kubańczyków

Według szacunków dostęp do internetu na Kubie ma tylko od 3 do 5 proc. ludności. Jego zasięg jest ściśle reglamentowany i jak na kubańskie kieszenie drogi. W prywatnych domach jest zakazany.

Panel logowania
Na całej wyspie działa 35 publicznych hot spotów, czyli  stref bezprzewodowego internetu (działają dopiero od lipca 2015 r., wcześniej jedyną szansą było złapanie sieci hotelowej). Zlokalizowane są głównie w centrach miast, m.in. w Hawanie, Santa Clara, Santiago de Cuba, Holguin, Pinar del Rio i Camagüey. 35 stref na 11 mln ludzi! Korzystanie z tego dobrodziejstwa jest odpłatne, w ramach państwowego monopolisty telekomunikacyjnego Etecsa. Cena taka, jak dla turystów, ok. 2 euro za godzinę, czyli mniej więcej równowartość 7 proc. miesięcznej pensji.

W takiej sytuacji Kubańczycy próbują radzić sobie w inny sposób. Od kilku lat przebojem na wyspie jest tzw. pakiet tygodniowy (Paquete Semanal). Ktoś (do dziś nie wiadomo kto, podejrzewa się o to również osoby powiązane z władzami) każdego tygodnia ściąga duże ilości internetowych treści. Są wśród nich m.in. wiadomości ze świata, gry oraz popularne zachodnie filmy. Następnie przegrywane jest to na nośniki pamięci USB i sprzedawane za pośrednictwem sieci potajemnych dilerów. Nowy pakiet ukazuje się w każdy piątek i wtedy jego cena jest najwyższa. Najtańszy jest ostatniego dnia, czyli w czwartek.


Młodzi Kubańczycy w jednym z publicznych hotspotów

Jednym z bardziej pożądanych towarów na Kubie są telewizory. Jeśli zwrócicie uwagę na zdjęcia pokazujący Kubańczyków przyjeżdżających na wyspę z Florydy, to niemal każdy dźwiga plazmę nowej generacji. Służą właśnie do tego, do oglądania treści internetowych przekazywanych za pomocą pamięci USB. A także do oglądania dyskretnie dostarczanych amerykańskich kanałów telewizyjnych. W Hawanie to dość popularne, całe kamienice mają konspiracyjne okablowanie. Bez problemu można podłączyć się do takiej kablówki, oczywiście za odpowiednią opłatą. Nielegalne treści z internetu dystrybuowane na masową skalę oraz piracka telewizja z USA, jak to możliwe w totalitarnym kraju, w którym kontroluje się wszystko i wszystkich?! Być może proceder ten ma miejsce za cichym przyzwoleniem władz, które również z tego mogą czerpać korzyści finansowe.

Tu znajdują się przykładowe programy wycieczek na Kubę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz